wtorek, 17 marca 2015

#4 Jak wygląda mój dzień na zgrupowaniu

Aktualnie przebywam na zgrupowaniu kadry narodowej szablistek w Spale. Nie udało mi się zakwalifikować na Mistrzostwa Świata Juniorów, ale jestem tu, by pomóc się przygotować na tę imprezę moim koleżankom z reprezentacji :)

Dużo osób pyta mnie, jak wygląda takie zgrupowanie, dlatego postaram się przybliżyć, jak zazwyczaj spędzamy dnie.


Uwaga!!! 


Tylko dla ludzi o mocnych nerwach - na większości zdjęć jestem bez makijażu :D










Godzina naszej pobudki jest zależna od tego, o której zaczynamy pierwszy trening. Zazwyczaj wstaję przed 8 (i o dziwo budzę się pierwsza, mimo iż na co dzień straszny ze mnie śpioch), budzę dziewczyny, myję zęby i razem z moimi "roommates" ruszamy na śniadanie. Nie lubimy się śpieszyć, dlatego czasem spędzamy na posiłkach nawet do 45 minut, zajadając się i rozmawiając z pozostałymi dziewczynami z kadry.


Między śniadaniem, a treningiem mamy trochę czasu dla siebie. Jeśli jest to już końcówka zgrupowania i jestem już naprawdę zmęczona, to w tym czasie najwyczajniej w świecie... Wracam do spania ;) Jeśli jednak nie idę spać, to zwykle i tak wracam do łóżka i przeglądając swoje ulubione portale społecznościowe (jestem od tego uzależniona!) czekam na trening.




Na początku zgrupowania dostajemy plan, na którym rozpisane są godziny treningów oraz to, co w danym dniu będziemy robić. Treningi typowo szermiercze przeplatają się z treningami ogólnorozwojowymi, siłownią, grami zespołowymi i odnową biologiczną. Łącznie z rozgrzewką treningi trwają od 1,5 do 2 godzin.





Dla większości z nas trening nie kończy się jednak w momencie, gdy zdejmujemy stroje szermiercze. Część zawodniczek zostaje po skończonych zajęciach, by popracować indywidualnie. Rozciągamy się i ćwiczymy te partie ciała, które niekoniecznie wykonywały pracę podczas ćwiczeń szermierczych - na przykład robimy brzuszki :)





Czas na najprzyjemniejszą porę dnia! Po pierwszym treningu biegniemy szybko do pokoi by się odświeżyć i idziemy na obiad. Każdy posiłek odbywa się na zasadzie szwedzkiego stołu. I uwierzcie mi, w Spale nawet najbardziej wybredna osoba byłaby zadowolona z posiłków :)
Między obiadem i treninigiem zwykle jest około czterech godzin przerwy. W tym czasie relaksujemy się - rozmawiamy, odpoczywamy, ucinamy sobie drzemki lub... Uczymy się ;) 




Po tej przerwie wracam na drugi trening, który - tak samo jak poranny - trwa około dwóch godzin.  
Jak już wcześniej wspomniałam - na zgrupowaniach szermierczych treningi nie ograniczają się wyłącznie do trenowania naszej dyscypliny. Trenerzy przykładają również uwagę do rzeczy, które poprawiają naszą sprawność ogólną - mam na myśli na przykład ćwiczenia z płotkach, rozciąganie czy treningi z piłkami lekarskimi.
Jednak wciąż głównym celem naszego pobytu na zgrupowaniach jest szkolenie umiejętności szermierczych - przede wszystkim walczymy ze sobą do 5 i 15 trafień, a także urządzamy turniej indywidualny i drużynowy. 

 



Kiedy jestem już wykąpana i po kolacji, z reguły nie mam siły na żadne "szaleństwa". O ile plan zgrupowania nie nakazuje mi wybrać się na basen ani lekcję indywidualną z trenerem, to spędzam wieczory z koleżankami z reprezentacji: rozmawiamy, oglądamy filmy i wymieniami się ploteczkami :) 




Nie ma co ukrywać - zgrupowania są dość monotonne i niemal każdy obóz wygląda tak samo. Wszystko kręci się wokół treningów, jedzenia i wypoczynku. Pracujemy bardzo ciężko, jednak nasza postawa na treningach ma odzwierciedlenie na planszach podczas zawodów ;)


niedziela, 1 marca 2015

#3 Douglas Beauty Street



W ostatni weekend stycznia miałam okazję brać udział w Douglas Beauty Street oraz promocji butiku Ladies.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, jak się tam w ogóle znalazłam...
Otóż wyobraźcie sobie, że właścicielką tegoż butiku jest mama mojego kolegi z czasów gimnazjum. Z tego, co udało mi się ustalić z nim przez telefon, wychodziło na to, że w środę mam podjechać do sklepu i cyknąć pewnej modelce parę zdjęć w ich ciuszkach, bo będą się promować w czasie jakiegoś pokazu w centrum handlowym. "Czemu nie" - myślę - "może wyjdzie z tego coś fajnego, no i przy okazji wpadnie trochę grosza".
Od razu po zajęciach podjechałam do pasażu, w którym znajduje się butik.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy wpadając do sklepu z torbą z aparatem i obiektywami, blendą oraz statywem, dowiaduje się od pracowniczki, że właściwie to oni nie potrzebują fotografa, tylko... Modelki! I właściwie po to tutaj zostałam ściągnięta.
Pierwsze co zrobiłam, to wymieniłam się z tą panią numerami, żebyśmy nie musiały się już dogadywać przez pośredników, bo jak się okazuje, różne śmieszne rzeczy później z tego wychodzą :P
Następnie obgadałyśmy szczegóły i zaczęły się przymiarki. Miałam ten komfort, że mogłam ułożyć sobie sama kilka stylizacji, w których naprawdę dobrze się czułam i wyglądałam. Ostatecznie w czasie eventu i tak się nie przebierałam, ale... Fajnie było poczuć się jak profesjonalna stylistka mająca do wyboru mnóstwo fajnych ciuszków ;>



Co do samego eventu - poznałam bardzo dużo fajnych ludzi, z którymi zamierzam nawiązać współpracę w najbliższej przyszłości... Ale mam nadzieję, że w niedługim czasie będę mogła napisać o tym oddzielnego posta :)



makijaż: Grzegorz Lech
fotki: Czarne Owce